Hubert Hurkacz vs rzeczywistość

Hubert Hurkacz kolejny raz Wielki Szlem kończy już w blokach i jego rekord w najbardziej prestiżowych tenisowych rozgrywkach wynosi teraz 6-10. Zapewne znów rozpęta się dyskusja na temat przyszłości wrocławskiego tenisisty i rozbije się ona na dwa obozy. Pierwszy mówiący jakim słabym zawodnikiem jest Hurkacz, a w tenisie na najwyższym szczeblu nie ma czego szukać oraz drugi, zapewniający że Hubert jest jeszcze młody i takie porażki to wypadki przy pracy, a z popełnionych błędów, najwyżej notowany polski tenisista wyciągnie wnioski. Na gorąco, po meczu z Sandgrenem postaram się rozprawić z tymi dwoma mitami na temat podopiecznego Craiga Boyntona.  

Po pierwsze, Hurkacz nie jest słabym tenisistą co udowadniał już wielokrotnie. Wygrana w Winston-Salem, ćwierćfinał w Indian Wells, gdzie uległ dopiero Federerowi, bardzo dobry zeszłoroczny turniej w Dubaju czy naprawdę obiecujący początek tego roku i wygrana z Thiemem i Coricem. Niestety, to wszystko ma jednak swoją drugą stronę, bo właśnie po swoim pierwszym zwycięstwie w turnieju rangi ATP nadeszła bolesna porażka z Chardym w US Open, a po tak dobrym początku w Australii, Polak już w II rundzie musiał uznać wyższość Johna Millmana. I znowu wszyscy kibice zostali wrzuceni na swego rodzaju rollercoaster, bo pierwsze postpandemiczne rozgrywki były dla Hurkacza wyjątkowo nieudane: 0:2 z Isnerem w Cinccinatti, szybkie pożegnanie z US Open w II rundzie, fatalny mecz z Martererem, a tydzień później fantastyczny zwycięski pojedynek z Rublowem. Porażka ze Schwartzmanem pomimo przewagi przełamania w 3 secie i ten dzisiejszy, wielkoszlemowy pojedynek z Sandgrenem w 5 odsłonach, który pokazał Huberta kreatywnego, z pomysłem na grę, ale również chimerycznego i kolejny raz psującego piłki w newralgicznych momentach.  

Z tego wszystkiego ukazuje się profil tenisisty wyjątkowo nierównego i nieprzewidywalnego, stąd tak często można usłyszeć o jego młodym wieku, niedoświadczeniu czy czasu na naukę. Zdanie, które aktualne było jeszcze dwa temu łatwo skonfrontować z rzeczywistością i porównać innych 23-letnich bądź młodszych zawodników w TOP 50 ATP: Tsitsipas – 4 tytuły, 7 finałów, Zverev – 11 tytułów, 8 finałów, Shapovalov – 1 tytuł i 1 finał, Auger-Aliassime – 5 finałów, Ruud – 1 tytuł i 2 finały, De Minaur – 3 tytuły, 3 finały, Fritz 1 tytuł, 3 finały, Opelka – 2 tytuły, Humbert- 1 tytuł, Kecmanović – 1 tytuł i 1 finał, Bublik – 2 finały. Hurkacz w tym gronie nie tyle się nie wyróżnia, co wypada prawie najsłabiej. Jednak coś, co może martwić najbardziej to nie wyniki, ale ów brak progresu, o którym zapewniają zagorzali fani. Warto zwrócić uwagę na okoliczności przegranych meczów Huberta. Porażka z Isnerem 5:7, 4:6 – dwukrotna strata serwisu podczas bronienia się od przegrania seta, 1:3 z Fokiną – dwa razu utrata seta przy *2:5 , mecz ze Schwartzmanem i z 4:2 na 4:6 w trzecim secie oraz ten ostatni, dzisiejszy mecz- najpierw oddanie serwisu przy 5:6, potem przegrany tie-break, a następnie dwa niewykorzystane meczbole natomiast niedługo później przegrany serwis i w konsekwencji mecz.  

Czy Hurkacz będzie wybitnym tenisistą? Pewnie nie, ale czy kiedyś tak naprawdę dał powód, aby budzić takie oczekiwania? I nie jest to w żaden sposób hejt skierowany w stronę Polaka, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że w kraju wyjątkowo obecne jest pragnienie świetnego tenisisty nad Wisły i każda pozytywna przesłanka zostaje odebrana jako obowiązek zostania nowym Federerem, Nadalem bądź Djokoviciem, a margines błędu zmniejsza się z każdym dobrym meczem. Może zamiast tego lepiej pozwolić Wrocławianinowi być po prostu Hurkaczem i z odpowiednią dawką krytycyzmu cieszyć się kolejnymi zwycięstwami, bo te tak samo jak porażki – z pewnością przyjdą.   

Autor: Jacek Honkisz