Podsumowanie ATP Challenger Tour 2022 – statystyki, rekordy, Polacy

Majchrzak - Żuk - Kubot - Zieliński
Reprezentacja Davis Cup (fot. PZT)

Nigdy jeszcze nie mogliśmy oglądać tak wielu turniejów ATP Challenger Tour w jednym sezonie. W 2022 roku rozegrano ich aż 184 (w tym jeden niedokończony w Charleston przez huragan Ian). Zdecydowanie najbardziej popularną nawierzchnią była mączka, na której zawodnicy mierzyli się aż 101 razy. Tylko trzy imprezy odbyły się na trawie, a zaledwie jedna na kortach dywanowych (Ismaning).

Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis

Najlepsi gracze sezonu

Genialne procenty zwycięstw zanotowali Jack Draper (86%, bilans 24-4) i Yibing Wu (85%, 23-4). Obaj zawodnicy aż tak dużo w rozgrywkach Challengerowych nie występowali – Brytyjczyk po zdobyciu czterech tytułów przeniósł się do większych imprez, a Wu grywał bardzo nieregularnie z uwagi na kolejne problemy zdrowotne.

Oprócz Drapera, cztery Challengery wygrał w tym roku jeszcze tylko Pedro Cachin, który w wieku 27 lat niespodziewanie rozegrał zdecydowanie najlepszy sezon w swojej karierze. Podobnych osiągnięć dokonali trzy lata starsi Constant Lestienne (trzy triumfy) czy Emilio Gomez (dwa), którzy na jeszcze bardziej zaawansowanym etapie kariery po raz pierwszy zameldowali się w pierwszej setce rankingu ATP.

Yibing Wu (fot. Yibing Wu / facebook)

Jedną z najważniejszych postaci sezonu był też oczywiście Ben Shelton, który Challengery tak naprawdę zaczął grać dopiero po zakończeniu sezonu akademickiego w Stanach. Ostatecznie 20-latek do gry w barwach Florida Gators już nie wraca, a ten rok zakończył trzema wygranymi turniejami z rzędu. Nikt młodszy nigdy tego nie dokonał w trzech kolejnych tygodniach. Podobnie jak Draper, Wu i Quentin Halys (81%, 43-10), Shelton również wygrał ponad cztery piąte pojedynków rozegranych w tym sezonie (81%, 35-8).

Kilka pobitych rekordów

Jeśli chodzi o rekordy, to nie możemy zapomnieć jeszcze o duecie Julian Cash/Henry Patten, który jako pierwszy w historii wygrał wspólnie dziesięć tytułów w jednym sezonie, bijąc wynik braci Ratiwatana (osiem w 2012 roku). Brytyjczycy zaczęli grać ze sobą dopiero w kwietniu i przebojem wbili się do pierwszej setki światowego rankingu, mimo że na początku współpracy obaj ledwo mieścili się w top 500, a żaden nigdy wcześniej nie wystąpił w deblowym Challengerze.

Igor Zelenay (fot. Robbie Mendelson / flickr.com)

Wspomnianych Sanchaia i Sonchata Ratiwatana goni też Igor Zelenay. 40-letni Słowak wygrał w tym sezonie dwa Challengery, doganiając Sonchata na liście największej liczby triumfów deblowych (46). Sanchai Ratiwatana ma ich 48, bo dwukrotnie wygrywał też bez swojego brata bliźniaka.

Argentyńczycy zdobyli w tym sezonie 23 tytuły w cyklu ATP Challenger Tour, bijąc swój własny rekord jeśli chodzi o trofea reprezentantów jednego kraju w sezonie (20 w 2007, 2016, 2021). Francuzi również wygrali ich kiedyś 20 (2005), a w obecnym roku byli tylko jeden sukces za Argentyną.

Guido Andreozzi został najniżej sklasyfikowanym zwycięzcą Challengera od szesnastu lat, wygrywając Temuco mimo 901. miejsca w rankingu ATP (Guillermo Canas nie miał żadnych punktów kiedy triumfował w Belem w 2006 roku). Wielkim wydarzeniem był też występ Mate Pavicia i Nikoli Mekticia w Challengerze w Phoenix – Chorwaci znajdowali się wtedy na dwóch pierwszych miejscach w rankingu ATP. W półfinale tej imprezy odpadli z Oscarem Otte i Janem-Lennardem Struffem.

Występy Polaków – triumf Majchrzaka, finały Michalskiego i Żuka

W singlowych turniejach cyklu ATP Challenger Tour wystąpiło w tym sezonie osiemnastu Polaków. Połowa z nich pokazało się tylko w imprezach na terenie naszego kraju, a pozostała dziewiątka występowała także poza jego granicami. Właśnie od tej drugiej grupy zaczniemy.

Kamil Majchrzak

9 zwycięstw/4 porażki, tytuł w Busan i półfinał w Seulu

Majchrzak - Kozerki
Kamil Majchrzak (fot. Andrzej Bożęcki)

Przez zdecydowaną większość ubiegłego sezonu, Kamil występował w turniejach głównego cyklu, zaliczając tylko pięć startów w Challengerach (z czego trzy na koniec roku). Kiedy jednak doszło co do czego, po prostu zrobił swoje. Potrzebował dobrych rezultatów, by wrócić do pierwszej setki i bez eliminacji zagrać w Australian Open. Świetne występy w Korei Południowej właśnie to mu dały i jego sezon zamiast jako mocno średni, zapamiętamy jako udany.

Kacper Żuk

16 zwycięstw/21 porażek (12-20 w głównych drabinkach), finał w Biel i półfinał w Ismaning

Oprócz dwóch wyskoków w Biel i Ismaning, Żuk na poziomie ATP Challenger Tour w tym sezonie bardzo się męczył. Do wywalczenia miejsca w kwalifikacjach Australian Open potrzeba już teraz tylko szczęścia, czyli dużej ilości wycofań. Kolejne słabe starty nie pozwalały mu na złapanie formy i pewności siebie, kilka razy wrzucając Kacpra w serię porażek. Cieszy fakt, że Polak rewelacyjnie prezentował się schodząc o poziom niżej do turniejów ITF (bilans 17-1), ale w Challengerach rzadko pokazywał swój potencjał w tym roku.

Daniel Michalski

19 zwycięstw/16 porażek (10-14 w głównych drabinkach), finał w Zadarze

Pierwszy Challengerowy start Daniela w tym sezonie był zarazem jego najlepszym. Na dłuższą metę mistrzowi Polski nie udało się jednak odcisnąć dużego piętna na tym poziomie, oprócz tego dochodząc tylko do jednego ćwierćfinału w Oeiras. Czy to wystarczy na kwalifikacje Australian Open? Raczej nie. Niewątpliwie sezon i tak trzeba zaliczyć do udanych, bo Michalski nigdy wcześniej nie przeszedł drugiej rundy w turnieju tej rangi, miał też tylko 17 rozegranych meczów w głównych drabinkach na tym poziomie. Występ w Chorwacji zapamiętamy na długo, forhend funkcjonował jak złoto.

Maks Kaśnikowski

12 zwycięstw/6 porażek (5-5 w głównych drabinkach), półfinał w Calgary

Kaśnikowski - ITF
Maks Kaśnikowski (fot. Jan Engel)

To był zdecydowanie przełomowy sezon Maksa, który przede wszystkim za sprawą dwóch świetnych tygodni w Kanadzie zakończył sezon w top 400 rankingu ATP. Zaczęło się od pierwszych wygranych meczów w eliminacjach w Poznaniu, a skończyło na zwycięstwach z takimi zawodnikami jak Brandon Holt czy Vasek Pospisil. W następnym roku będziemy Maksa oglądali na Challengerowych kortach dużo częściej.

Jerzy Janowicz

5 zwycięstw/6 porażek (5-5 w głównych drabinkach), dwa ćwierćfinały

Kolejny już powrót Janowicza dostarczył nam sporo ciekawych momentów i dał nadzieję na więcej, ale niestety Polak po Challengerze w Szczecinie zniknął z kortów. Szczególnie w dwóch z rzędu ćwierćfinałach w Hiszpanii, wszystko zdawało się zmierzać w dobrą stronę. Wyszarpane zwycięstwo z Carlosem Tabernerem w Sewilli było zdecydowanym highlightem tego sezonu w wykonaniu Jerzego, rewelacyjnie wyglądał też w zwycięstwach z Sebastianem Ofnerem i Ryanem Penistonem w Maladze.

Filip Peliwo

5 zwycięstw/8 porażek (0-1 w głównych drabinkach)

Mimo niekiedy znakomitych występów w turniejach ITF, Filip Peliwo zdawał się troszeczkę spięty podchodzić do eliminacji Challengerów i zaliczył kilka sporych wpadek. W turnieju głównym zagrał więc tylko raz w Mediolanie, łatwo ulegając Raulowi Brancaccio. Jednym z celów Peliwo na kolejny rok musi być powrót do regularnych występów w turniejach tej rangi.

Paweł Ciaś

2 zwycięstwa/6 porażek (1-1 w głównych drabinkach

Paweł Ciaś
Paweł Ciaś (fot. PZT)

Z jednej strony pierwsze zwycięstwo w turnieju głównym poza Polską, z drugiej katastrofa w Szczecinie i porażka 0-6, 0-6 z Georgiim Kravchenką, gdy praktycznie nie potrafił znaleźć innego sposobu na wygranie punktu niż skrótem. To był dla Ciasia trudny sezon i jego występy w Challengerach również to pokazywały. Kilka razy słabo polosował, na przykład w Troisdorfie, gdzie tylko on był w stanie wygrać seta z Lukasem Kleinem, a zmierzył się ze zwycięzcą turnieju już w pierwszej rundzie eliminacji.

Karol Drzewiecki

2 zwycięstwa/5 porażek (0-1 w głównych drabinkach)

Polak oczywiście skupia się na deblu, ale bardzo niespodziewanie przeszedł kwalifikacje w Tuluzie. Oglądając jego pojedynki, również ten przegrany z Arthurem Filsem, ciężko było uwierzyć, że najwyższy ranking Karola w singlu to tylko pozycja numer 820. Potem kilka wyrównanych spotkań w Ameryce Południowej, ale wygrać udało się tylko dwa razy we wspomnianej Tuluzie.

Piotr Matuszewski

0 zwycięstw/3 porażki (wszystkie w kwalifikacjach)

Matuszewski próbował tylko trzykrotnie w Ameryce Południowej, ale generalnie nie stawiał rywalom tak trudnego zadania jak Drzewiecki. Oczywiście, podobnie jak dla Drzewieckiego, gra w singlu zupełnie nie jest już dla niego priorytetem. Najlepszy mecz zagrał chyba z Danielem Meridą Aguilarem, przegrywając 4-6, 4-6.

Pozostała dziewiątka wystąpiła tylko w polskich imprezach, a dwóch z nich pokazało się w turnieju głównym.

Michał Mikuła

2 zwycięstwa/1 porażka (0-1 w głównych drabinkach)

Mikuła w Kozerkach miał nawet nie grać, ale ostatecznie zgłosił się dzień przed gdy okazało się, że może pojawić się szansa na występ jako zmiennik. Okazję wykorzystał znakomicie, grając naprawdę rewelacyjnie w kwalifikacjach i ulegając dopiero przyszłemu półfinaliście, Skanderowi Mansouriemu w pierwszej rundzie turnieju głównego. Dla Michała był to pierwszy Challenger w karierze.

Szymon Kielan

0 zwycięstw/2 porażki (0-1 w głównych drabinkach)

Kielan - Kozerki
Szymon Kielan (fot. Andrzej Bożęcki)

Kielan także zagrał w turnieju głównym w Kozerkach, ale dzięki dzikiej karcie. Pokazał się z niezłej strony, w jednym z setów totalnie miażdżąc Sebastiana Ofnera potężnymi returnami, trzeciej partii nie wytrzymując jednak fizycznie. Znacznie słabiej wypadł w eliminacjach w Szczecinie, ale 20-latek zdecydowanie preferuje szybkie korty.

Pozostała siódemka próbowała przebić się przez kwalifikacje do polskich Challengerów, ale wszystkie te pojedyncze kampanie zakończyły się na pierwszej rundzie. Yann Wójcik wystąpił w Kozerkach i Szczecinie, reszta zaliczyła po jednym występie.

Tomasz Berkieta

Mateusz Kułakowski

Martyn Pawelski

Olaf Pieczkowski

Jasza Szajrych

Błażej Sopoliński

Yann Wójcik

Kto zasługuje na wyróżnienie? Na pewno Martyn Pawelski i Olaf Pieczkowski, którzy w Kozerkach rozegrali bardzo dobre spotkania i ulegli w trzecich setach. W Szczecinie fajnie prezentowali się za to Jasza Szajrych i wspomniany Wójcik, przegrywając bardziej z kontuzjami niż z rywalami. Dla Tomasza Berkiety, Mateusza Kułakowskiego, Pawelskiego, Pieczkowskiego i Błażeja Sopolińskiego były to debiuty na tym poziomie (dla Berkiety nawet ogólnie pierwszy zawodowy mecz).

Polski debel silny jak zawsze

Trzeba wspomnieć też o sukcesach deblowych, których jak zwykle było sporo. Trzy tytuły cyklu ATP Challenger Tour wywalczył w tym roku Szymon Walków, do tego dołożył dwa finały. Co ciekawe, każdy z tych sukcesów osiągnięty był z innym partnerem. Polak wygrał w Pradze z Francisco Cabralem, w Poznaniu z Hunterem Reesem i w Meerbusch z Davidem Pelem. Jego dawny partner, Jan Zieliński, gra już teraz prawie wyłącznie w głównym cyklu, ale zaliczył jeszcze cztery starty Challengerowe w tym sezonie. W każdym z trzech w parze z Hugo Nysem dochodził do finału, wygrywając w Roseto Degli Abruzzi.

Przez cały sezon bardzo często do swojego kolejnego tytułu na tym poziomie zbliżał się Karol Drzewiecki, zaliczając pięć finałów (jeden oddany walkowerem w parze z Kacprem Żukiem i po dwa przegrane u boku Patrika Niklasa-Salminena i Jakuba Paula). Udało się dopiero za szóstym razem wspólnie z innym Polakiem, Piotrem Matuszewskim, dla którego ten sukces był jeszcze ważniejszy niż dla Drzewieckiego. Był to bowiem jego pierwszy wygrany Challenger, a wcześniej występował w trzech przegranych finałach, w tym jednym w 2022 roku (w Troisdorfie z Hendrikiem Jebensem).

Po dziewięciu latach przerwy na poziom Challengerowy powrócił Łukasz Kubot. To był bardzo trudny sezon dla Polaka, ale w sześciu turniejach tej rangi wywalczył trzy półfinały. Lekką poprawę było widać w końcówce sezonu, gdy w Andrii i Mai Kubota i Walkowa zatrzymała tylko ta niewiarygodna para Cash/Patten.

Jeremy Chardy & Łukasz Kubot (Carine06 / flickr.com)

Challenger Tour to też czasami miejsce dosyć absurdalne. W tym roku doszło między innymi do rękoczynów po meczu Corentina Moutet z Adrianem Andreevem (sędzią spotkania był polski arbiter, Dawid Klawikowski), dyskwalifikacji za wzięcie prysznica podczas przerwy toaletowej, czy też rozbicia kamery piłką posłaną przez Eliasa Ymera ze złością poza kort (szkło posypało się na nawierzchnię). Jeśli to nie zachęca Was do oglądania większej ilości Challengerów w kolejnym roku, to nie wiem co mogłoby!


Turnieje rangi ATP Challenger możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 3150 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 1100 PLN, bonus 100% do 2050 PLN oraz 30 dni gry bez podatku!

forbet baner

Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!

Fan gry przy siatce i jednoręcznych bekhendów, miłośnik cyklu ATP Challenger Tour. W wolnych chwilach - student.