Darwin Blanch rok temu otrzymał dziką kartę do głównego turnieju w Miami, teraz musiał zaczynać od kwalifikacji. 17-latek jest jednak na dobrej drodze do awansu, w finałowej rundzie zagra z Chunem-Hsinem Tsengiem. Ich mecz odbędzie się jako drugi na korcie nr 2, po starciu Jacoba Fearnleya i Tristana Boyera.
Blanch to zdecydowanie najlepiej zapowiadający się członek swojej bardzo tenisowej rodziny – sport uprawiają jeszcze bracia Dali i Ulises, oraz siostra Krystal. Już jako 15-latek osiągał znakomite wyniki w juniorskich szlemach, co zaowocowało dzikimi kartami do większych turniejów. Ostatnio zdobył swój pierwszy zawodowy tytuł w Hiszpanii (M15 Villena).
Tseng zaliczył ostatnio ćwierćfinał turnieju ATP 500 w Rio de Janeiro, ale przejście na korty twarde nie poszło mu aż tak dobrze. W poprzednich tygodniach odpadł w eliminacjach zarówno w Indian Wells, jak i podczas Challengera w Phoenix. Tym bardziej przydałoby mu się wreszcie przejść do głównej drabinki w Miami, gdzie wraca po sześciu latach (dostał wtedy dziką kartę).
Blanch i Tseng zmierzą się po raz pierwszy. Tak jak reprezentant Tajwanu sześć lat temu, w poprzednim roku Amerykanin otrzymał dziką kartę do głównej drabinki i przegrał 4-6, 2-6 z Tomasem Machacem. Tym razem w pierwszej rundzie eliminacji zaliczył najlepsze zwycięstwo w swojej dotychczasowej karierze, świetnie serwując i dominując zza linii końcowej w starciu z Taro Danielem 6-7(8), 6-0, 6-3.
Faworytem będzie Tseng, ale może nastolatek da radę zaskoczyć raz jeszcze? W końcu na jego serwis w tej rywalizacji może nie być odpowiedzi, a w wymianach też powinien się czuć względnie komfortowo i starać się dyktować warunki forhendem. Tajwańczyk po prostu nie jest jakimś bardzo stabilnym zawodnikiem na kortach twardych, chociaż jego szybkość i znakomita defensywa potrafią sprawiać problemy.
