Żuk wygrywa w Tbilisi, duże wydarzenie w Kozerkach [PODSUMOWANIE]

Siniakova - Linette
Katerina Siniakova & Magda Linette (fot. PZT)

W minionym tygodniu odbył się pierwszy w Polsce zawodowy turniej kobiecy w obecnym sezonie. Na nowo wybudowanych kortach twardych w Kozerkach finalistką została Magda Linette, w deblu do tego samego etapu doszła też Katarzyna Kawa. Nie zapominamy też o reszcie naszych reprezentantów. Najwięcej radości dostarczył kibicom Kacper Żuk, wygrywając ITF-a w Tbilisi.

Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis

Lincer i Rogozińska-Dzik pokazują siłę w kwalifikacjach

Na starcie eliminacji turnieju W100 w Kozerkach (formalnie w Grodzisku Mazowieckim, ale tak naprawdę to kilka kilometrów pod tym miastem) stanęło dziesięć naszych reprezentantek. Siedem pożegnało się z turniejem w pierwszej rundzie, dwie w pojedynkach polsko-polskich – Aleksandra Julia Jeleń (która od tego tygodnia startować będzie pod nazwiskiem Zuchańska) skreczowała po trzech gemach ze Stefanią Rogozińską-Dzik, a Laura Koralnik została rozbita przez Olivię Lincer.

Debiutująca w zawodowym tourze 17-letnia Zuzanna Frankowska nie miała wiele do powiedzenia w starciu z Denisą Hindovą, jeszcze mniejsze szanse dała Alicji Formelli Polina Iatcenko. Bardzo słabo wylosowała Marcelina Podlińska, która przegrała z Kozaki Funą 2-6, 4-6. Taki sam wynik zanotowała też Magdalena Świerczyńska w pojedynku z Nikolą Breckovą. Formella i Podlińska grały zawodowo pierwszy raz w tym sezonie, ta druga kapitalnie pokazała się na Mistrzostwach Polski, gdzie w singlu doszła do ćwierćfinału i wspólnie z Wiktorią Rutkowską wygrała debla. Marcelina do niedawna grała w Stanach dla University of Oklahoma.

Seta z Letitią Pulchartovą niespodziewanie ugrała Karolina Jaśkiewicz, dla której też był to pierwszy występ w tym roku. Mecz wygrała Xenia Lipiec, która od niedawna występuje jako Xenia Bandurowska. Obecnie sto dwudziesta ósma juniorka na świecie pokonała Emmę Mazzoni 6-1, 6-0. Niestety w drugiej rundzie eliminacji łatwo uległa Alicii Barnett, którą dwa tygodnie temu mogliśmy oglądać w grze deblowej w turnieju WTA 250 w Warszawie.

Na wysokości zadania stanęły Lincer i Rogozińska-Dzik. Ta druga po ciężkim boju ograła 6-7, 7-5, 10-2 Sofię Milatovą, aktualnie zawodniczkę z siódmej setki rankingu WTA. Lincer zaś w całej drabince kwalifikacyjnej straciła ledwie sześć gemów, pewnie pokonując bardzo doświadczoną na tym poziomie Julię Stamatową.

Dziewięć Polek w głównej drabince, Hertel i Radwańska bez błysku

W głównej fazie turnieju zaprezentowało się dziewięć Polek. Trzy rozstawione (Magda Linette, Magdalena Fręch i Katarzyna Kawa) od razu znalazły się w rundzie drugiej, pozostała szóstka musiała grać od początku. Już pierwszego dnia odpadła Ania Hertel, 4-6, 2-6 przegrywając z Valeriyą Savinykh, niegdyś zawodniczką pierwszej setki rankingu WTA która w tym roku ogrywała już też Maję Chwalińską.

Pierwsza runda pochłonęła też Lincer, która nie dała rady Weronice Falkowskiej w bratobójczym pojedynku. Olivia wyszła na prowadzenie 4-1 i bardzo dobrze ruszała starszą koleżankę, grając mocno ze swojej strony forhendowej. Takiego poziomu utrzymać jednak nie mogła i od tamtego stanu do końca spotkania nie wygrała już nawet gema. Odpadła także Urszula Radwańska, która dosyć niespodziewanie uległa Ekaterinie Yashinie 4-6, 3-6. Polka nigdy nie grała oczywiście siłowego tenisa, ale w ostatnim czasie naprawdę coraz ciężej przychodzi jej nakładanie jakiejkolwiek presji na rywalki.

Z dziką kartą zagrała też Valeriya Olianovskaia, która ostatnio otrzymała polskie obywatelstwo, a w przyszłości zamierza też reprezentować nasze barwy. Obecnie jeszcze pod Rosyjską flagą (a raczej bez flagi z uwagi na sytuację wojenną), 21-latka z turniejem pożegnała się w pierwszej rundzie.

Rogodzińska-Dzik - Kozerki
Stefania Rogozińska-Dzik (fot. PZT)

Sensacje z udziałem Rogozińskiej-Dzik i Fręch

Sześć Polek znalazło się w kolejnej fazie, gdzie olbrzymią sensację sprawiła Rogozińska-Dzik, eliminując Rebeccę Sramkovą, która co prawda wraca po kontuzji, ale swego czasu była nawet na zapleczu pierwszej setki. Przez solidną grę Stefanii z linii końcowej przebić się nie dała rady. Wszystko musiało się jednak zbalansować i już w pierwszym meczu pożegnaliśmy rozstawioną z dwójką Fręch, która zmarnowała cztery piłki setowe w pierwszej partii i uległa Kristinie Dmitruk 6-7, 3-6.

Linette trochę pomęczyła się z bardzo doświadczoną Yaniną Wickmayer (kiedyś numer dwanaście rankingu WTA), ale przeszła w dwóch setach, sprawnie mecz załatwiła też Kawa. Dużą niespodziankę sprawiła Kubka, wygrywając z rozstawioną z trzynastką Liną Gjorcheską 4-6, 7-6, 6-2. O mały włos a w trzeciej rundzie mielibyśmy jeszcze Falkowską, która grała z zeszłoroczną mistrzynią juniorskiego Roland Garros, Lindą Noskovą. Czeszka tydzień wcześniej była w półfinale WTA 250 w Pradze i po raz pierwszy w karierze awansowała do pierwszej setki rankingu. Weronika miała ją na widelcu, ale nie wykorzystała dwóch break pointów przy 4-3 w trzeciej partii i uległa 2-6, 6-3, 4-6.

Siniakova kończy drogę Kubki i Linette

Bardzo dziwny mecz w trzeciej rundzie rozegrała Kubka, przegrywając 6-1, 0-6, 2-6 z Kateriną Siniakovą. Rywalka oczywiście z bardzo wysokiej półki (pierwsza setka rankingu WTA, pięć tytułów wielkoszlemowych w deblu), ale w pierwszej partii Martyna pokazała, że w zasięgu. Panie potrzebowały zaledwie stu minut na rozegranie trzech bardzo nierównych setów. Odpadła też Rogozińska-Dzik, która w trzeciej rundzie nie dała rady powalczyć z Linette, ugrywając tylko dwa gemy.

W ćwierćfinałach zostały zatem dwie reprezentantki Polski. Kawa grała z Viktoriyą Tomową i niestety przegrała bardzo łatwo 3-6, 1-6. W drugim secie usilnie próbowała zmieniać rytm i w ten sposób sprawić Bułgarce kłopoty, ale niestety nic to nie dało. Tomową wyeliminowała rundę później Linette, pokonując ją bez kłopotów. Najwyżej rozstawiona w turnieju Polka dotarła więc do finału, ale też bez większej walki uległa Katerinie Siniakovej. Szkoda, bo Czeszkę na deskach wcześniej miała Kubka, ale 26-latka bardzo rozpędziła się wraz z biegiem turnieju. Set zabrany jej przez Martynę był jedynym, którego straciła w całej imprezie.

Siniakova - Linette
Dekoracja po finale Polish Open (fot. PZT)

Dużo emocji z udziałem Polek mieliśmy też w drabince deblowej, w której reprezentowało nas dziesięć zawodniczek. Siedem z nich pożegnało się z turniejem w pierwszej rundzie – Rogozińska-Dzik, Hertel/Kubka, Frankowska/Lincer oraz mistrzynie polski Wiktoria Rutkowska i Marcelina Podlińska. Bardzo dobrze szło Pauli Kanii i Renacie Voracovej, które przegrały dopiero w półfinale z najwyżej rozstawioną parą Kawa/Heisen. Finał padł jednak łupem Olivii Nichols i Alicii Barnett, które mogliśmy niedawno oglądać na turnieju w Warszawie. Po drodze do tytułu Brytyjki wyeliminowały aż trzy Polki (Rogozińska-Dzik, Falkowska, Kawa).

Udane zejście na poziom ITF, dziewiąty zawodowy tytuł Żuka

Kacper Żuk po raz pierwszy od końcówki 2020 roku postanowił wystąpić w turnieju rangi ITF. Na cel obrał sobie M25 Tbilisi i trzeba przyznać, że na drabinkę nie mógł narzekać. Mimo dosyć słabej gry wygrał trzy pierwsze mecze w trzech setach, a jego najlepszy przeciwnik ledwie mieścił się w pierwszym tysiącu rankingu ATP.

Najpoważniejszym testem okazał się rozstawiony z siódemką David Poljak (ATP 418). Kacper musiał bronić piłki meczowej jeszcze przed decydującym tie-breakiem, a następnie trzech kolejnych już w tej kończącej mecz rozgrywce. W finale Żuk zmierzył się z Aleksandre Metrevelim, który co ciekawe pokonał go trzy lata temu w Sopocie.

Większym rywalem niż sam Gruzin była chyba szalejąca publiczność. Turniej w Tbilisi odbywał się na kortach nazwanych na cześć dziadka Metreveliego, który w 1973 roku był finalistą Wimbledonu (w barwach Związku Radzieckiego). Po wygranym 6-2, 6-4 finale, publiczność nawet Kacpra wybuczała (wcześniej kierując też dużo agresji w stronę sędziego). Za swój dziewiąty zawodowy tytuł (ósmy w cyklu ITF World Tennis Tour), Żuk zarobi 25 punktów do rankingu ATP i miejmy nadzieję podłapie trochę pewności siebie.

Trzeci raz w swojej karierze do imprezy rangi ITF próbował zakwalifikować się Karol Malirz (M25 Agadir), ale w pierwszej rundzie nie dał rady Alessandro Cortegianiemu. Niedługo Polak będzie miał jednak ranking deblowy, gdyż w parze z Christianem Lerbym pokonali lokalną parę Adnoui/Filali 6-0, 6-0, a następnie wycofali się z turnieju. Polak w naszym kraju nie jest zbyt znaną postacią, gdyż wychowywał się w Hiszpanii, a teraz gra w Stanach dla Georgia College & State University.

Trzeci finał z rzędu Kaśnikowskiego

Mocną obsadę wystawiliśmy na mączce w estońskiej Parnawie. Wojciech Marek w drugiej rundzie przegrał z Ferminem Tentim, ciekawym zawodnikiem który jeszcze kilka lat temu był dużą nadzieją Argentyny, ale… w tenisie stołowym. Pogromcą Polaków okazał się Kristjan Tamm. Tydzień wcześniej w Łodzi w ćwierćfinale wyeliminował go Szymon Kielan, ale teraz na swoim podwórku Estończyk wziął rewanż, a rundę wcześniej ograł też Yanna Wójcika.

Maciej Rajski w tej samej fazie przegrał z Finem Eero Vasą, bardzo dobrym deblistą który najczęściej grywa ze swoim bratem Iiro. Pozostał nam więc tylko Maks Kaśnikowski, który rozstawiony był w turnieju z numerem jeden. 19-latek do finału dotarł bez straty seta, ale również uległ wspomnianemu Tentiemu. Prawie trzygodzinny bój dał Argentyńczykowi jego pierwszy profesjonalny tytuł, Maks nawet serwował po mecz i miał piłkę meczową, ale przegrał 5-7, 6-3, 5-7. Warto zwrócić uwagę, że to jego trzeci finał ITF z rzędu (Wrocław, Łódź, Parnawa).

Trzech Polaków zagrało też w drabince deblowej i każdy dotarł do półfinału. Wojciecha Marka i Axela Nefve pokonali wspomniani bracia Vasa, a z drugiej strony drabinki bardzo sprawnie szli Kielan i Wójcik. Polacy razem wygrali już w poprzednim roku w Wyszkowie, a tutaj zdobyli swój drugi wspólny tytuł. Dla Szymona to czwarte zwycięstwo w deblowym turnieju ITF (drugie z rzędu, w Łodzi wygrał z Petrem Nouzą), dla Yanna aż ósme.

Półfinał Chwalińskiej, kolejny mecz z Masarovą

Maja Chwalińska zaliczyła bardzo udany występ w turnieju WTA 125K w Jassy. Polka wybrała się do Rumunii zamiast do Kozerek z uwagi na nawierzchnię (chociaż już niedługo będzie przerzucać się na korty twarde). W drugiej rundzie pokonała bardzo niebezpieczną Olgę Danilović (w przeszłości trenowaną przez Tomasza Wiktorowskiego), a następnie ponownie ograła Rebekę Masarovą, którą w dwóch setach pokonała tydzień wcześniej w Warszawie.

Wtedy dużym czynnikiem było zmęczenie Hiszpanki, która wcześniej tamtego dnia dokańczała jeszcze mecz eliminacyjny. Bardzo przyjemnie było się przekonać, że nawet bez tych dodatkowych okoliczności Maja potrafi ją pokonać, szczególnie że łatwo przegrała z nią w czerwcu w Walencji. Występ Chwalińskiej zakończył się na półfinale, gdzie wyeliminowała ją Panna Udvardy. Węgierka szczególnie swoim bekhendem dosyć łatwo przebijała się przez zmiany rotacji Polki i wiele akcji wykańczała drive wolejami przy siatce, wygrywając 6-3, 7-6.

Ćwierćfinał Baszak, deja vu Kubachy

W eliminacjach turnieju W25 w Eupen wystartowała Natalia Pietras, ale w pierwszej rundzie uległa Carolin Raschdorf. Polka ma już w tym momencie w zawodowym tourze bilans trzech zwycięstw i dwudziestu pięciu porażek. Do tej pory nie udało jej się zajść dalej niż do drugiej rundy kwalifikacji.

Po zupełnie niezłym meczu z Rebeką Masarovą w Warszawie, Weronika Baszak udała się do fińskiego Savitaipale na tamtejszy turniej W15. Polka dotarła do dopiero swojego czwartego ćwierćfinału na tym poziomie, wygrywając dwa spotkania w trzech setach. Niestety z dalszej walki wykluczyły ją problemy zdrowotne i przy stanie 1-5 poddała mecz z Antonią Schmidt. Dzień wcześniej w przez z Laurą Hietarantą odpadła też w ćwierćfinale gry podwójnej. W tym samym turnieju pierwszy raz w obecnym sezonie występowała Natalia Kowalczyk, ale w drugiej rundzie eliminacji nie dała rady Vivien Sandberg.

Podobnie jak w poprzednim tygodniu, Zuzanna Kubacha i Agnieszka Olszewska występowały w Monastyrze. Na tym podobieństwa się nie kończą, bo ta druga ponownie nie wygrała spotkania, a Kubacha zameldowała się w trzeciej rundzie eliminacji i znów uległa Chloe Chirotte. Co ciekawe, francuska rywalka Zuzanny w obu turniejach w głównej drabince odpadała z tą samą rywalką, Sijią Wei. Na tym podobieństwa się kończą, gdyż Kubacha i Olszewska w drugim tygodniu nie zagrały jednak wspólnego debla, grała tylko ta pierwsza, ale nie zdziałała nic w parze z Magdaleną Stoilkovską.


Turnieje rangi Challenger oraz ITF możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 3150 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 1100 PLN, bonus 100% do 2050 PLN oraz 30 dni gry bez podatku!

forbet baner

Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!