Chwalińska ponownie w TOP 200! Falkowska i Kawa w finałach. Polacy w turniejach niższej rangi [PODSUMOWANIE]

Maja Chwalińska (fot. Lotos PZT Polish Tour)

Maja Chwalińska wygrała w Pradze drugi w karierze turniej o puli nagród 60 tysięcy dolarów i wróciła do top 200 rankingu WTA. Weronika Falkowska i Katarzyna Kawa zaliczyły pierwsze finały w tym sezonie. Jak spisali się pozostali Polacy w turniejach ATP Challenger Tour i ITF World Tennis Tour?

Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis

Michalski przechodzi przez kwalifikacje, bez sukcesów w deblu

Daniel Michalski w pierwszej rundzie kwalifikacji do Challengera w Pradze nie miał łatwego wyzwania z Sanjarem Fayzievem, Uzbekiem który często wybiera się do siatki i gra trochę nietypowy tenis, jeśli chodzi o korty ziemne. Po przegranym pierwszym secie, Michalskiemu udało się jednak przegrupować i do końca meczu oddał już tylko trzy gemy. Ostatniej rundy eliminacji Polak nie musiał grać, gdyż Tobias Kamke nie wyszedł na mecz z powodu urazu prawego biodra.

W pierwszej rundzie czekał na Daniela bardzo doświadczony Challengerowiec z Włoch, Federico Gaio. 30-latek fatalnie zaczął ten sezon (siedem porażek z rzędu), ale powoli wraca do formy i niestety zaprezentował to w Pradze. Gaio świetnie konstruował akcje i bardzo solidnie pracował jednoręcznym bekhendem. Mecz był bardziej wyrównany niż wskazuje na to rezultat, ale to Włoch przeszedł do kolejnej rundy wygrywając 6-3, 6-1.

W Challengerze w Pradze razem zagrali Karol Drzewiecki i Piotr Matuszewski. Polacy już na samym początku imprezy musieli zmierzyć się z Jesperem de Jongiem i Bartem Stevensem, czyli zwycięzcami rozgrywanego tydzień wcześniej turnieju tej samej rangi w Rzymie. Wszystko szło dobrze do stanu 6-4, 3-4 w drugim secie, ale najpierw podwójny błąd Matuszewskiego dał Holendrom decydujący punkt, a następnie de Jong skończył piłkę prosto z returnu (po krótkiej dyskusji o niejednoznacznym śladzie na korcie). Przy stanie 8-8 w super tie-breaku Holendrom udało się przebić przez “mur” ustawiony przez wolejującą polską parę, a przy piłce meczowej nie popisał się Matuszewski, zagrywając bekhendem praktycznie w dół siatki.

W Aix-en-Provence zobaczyliśmy za to Szymona Walkowa, który drugi raz w tym roku zagrał z Romainem Arneodo. Polsko-monakijska para przegrywała już 4-6, 4-5 z Lloydem Glasspoolem i Harrim Heliovaarą, ale obroniła trzy piłki meczowe i doprowadziła do super tie-breaka (przy dwóch z nich Fin popełnił podwójne błędy). W decydującej rozgrywce rywale znów szybko zdobyli przewagę, tym razem już jej nie oddając.

Serbscy kwalifikanci prześladują Polaków

Rozstawiony z piątką w turnieju ITF w Ulcinj był Paweł Ciaś. Polak łatwo pokonał Stefana Micowa z Macedonii, a w drugiej rundzie zmierzył się z 18-letnim Hamadem Medjedoviciem, utalentowanym Serbem, który niedawno wygrał w Antalyi dwa turnieje z rzędu. Nastolatek zaczynał w Ulcinj od kwalifikacji, ale mimo wszystko był dużym faworytem pojedynku z Ciasiem. Nasz reprezentant miał swoje szanse w drugim secie (prowadził 4-2), ale ostatecznie uległ 2-6, 6-7. Medjedovic wygrał cały turniej bez straty seta, na poziomie ITF to już dla niego siedemnaście zwycięstw z rzędu.

W tym samym turnieju zagrał też Yann Wójcik, który po bardzo długim boju wygrał z debiutującym w profesjonalnych rozgrywkach 22-letnim Alessio Savoldim. W Ulcinj Polacy nie mieli jednak szczęścia do serbskich kwalifikantów w drugich rundach, gdzie Wójcik w trzech setach uległ Stefanowi Popoviciowi. Rywal naszego reprezentanta zaszedł do półfinału, Obaj Polacy wystąpili też w drabince deblowej, ale z różnymi partnerami. Szczebel wyżej dotarł Ciaś, który w parze z Lucasem Bouquetem odpadł w ćwierćfinale.

W imprezie tej samej rangi w Nottingham zagrał Filip Peliwo. Po łatwym zwycięstwie z Phoenixem Weirem, 28-latek stanął przed szansą na rewanż za porażkę z półfinału ITF-a w Meitarze z poprzedniego roku. Niestety również i tym razem Scott Parker okazał się za mocny, a Peliwo ponownie przegrał z nim 3-6 w trzecim secie. Rywal z szóstej setki światowego rankingu miał świetny turniej i odpadł dopiero w finale.

Powrót Smoły, dobry występ Pieczkowskiego

Maciej Smoła w rozgrywkach ITF nie występował od pandemii, ale zdecydował się na wyjazd do Antalyi. Z uwagi na długą nieaktywność, 29-latek musiał zaczynać od drabinki kwalifikacyjnej. Niestety po pokonaniu dwóch rywali niesklasyfikowanych w rankingu ATP, Smoła łatwo uległ Alejandro Manzanerze Pertusie, 19-letniemu Hiszpanowi, którego miesiąc temu w Indiach pokonał Yann Wójcik. Smoła przegrał 0-6, 4-6, a jego kolejne plany startowe pozostają nieznane.

Dobry występ w Meerbusch zaliczył Olaf Pieczkowski, dochodząc do ćwierćfinału. W drugiej rundzie ograł sklasyfikowanego w siódmej setce Marco Brugnerotto, który w poprzednim sezonie wygrywał min. z Wójcikiem czy Michałem Mikułą. 18-latka zatrzymał dopiero sporadycznie występujący także w rozgrywkach Challengerowych Jonathan Mridha. Szwed w poprzednim roku grał chociażby w takiej rangi turnieju w Warszawie, a Pieczkowskiego pokonał 4-6, 6-3, 7-5. Przy stanie 5-4 w trzeciej partii, Polak był dwa punkty od wygranej (serwował Mridha).

W kwalifikacjach do tej samej imprezy wystąpił Jasza Szajrych, zaliczając zupełnie przyzwoite zwycięstwo z Viliusem Gaubasem, sklasyfikowanym tuż za pierwszym tysiącem światowego rankingu. W drugiej rundzie po wyrównanej walce przegrał jednak z 27-letnim Jannikiem Rotherem, Niemcem który raczej rzadko pojawia się w zawodowym tourze (pierwszy mecz w tym roku).

Polski ćwierćfinał w Saint-Malo, Kawa w dwóch finałach

Magda Linette i Magda Fręch wystąpiły w turnieju WTA 125K Series w Saint-Malo. Tak się złożyło, że obie wylądowały w tej samej ćwiartce drabinki, a do tego obie dosyć łatwo wygrały swoje pierwsze dwa mecze. W polskim ćwierćfinale dosyć niespodziewanie wygrała Fręch, która w trzeciej partii była po prostu znacznie solidniejsza (był to ich pierwszy pojedynek w profesjonalnych rozgrywkach).

W półfinale na Fręch czekała Anna Blinkova i chociaż to Rosjanka wygrała pierwszą partię, szybko okazało się że przeciwniczka walczy też z kontuzją, która ograniczała trochę jej możliwości poruszania się po korcie. Blinkova zmuszona była do bardzo agresywnej gry i szybkiego kończenia punktów, co działało na jej zarówno korzyść i niekorzyść. Fręch w decydującym secie prowadziła już 4-2, ale trochę za bardzo uwierzyła, że ten mecz sam się dogra. W tie-breaku nie wykazała żadnej inicjatywy i to Blinkova awansowała do półfinału. Niewykorzystana szansa, przy 4-4 było nawet kilka break pointów.

W swoich pierwszych pięciu tegorocznych występach singlowych, Katarzyna Kawa wygrała tylko jednego seta. W turnieju W100 w Bonita Springs wszystko jednak się odmieniło i na drodze do finału tylko Gabriela Ce była w stanie doprowadzić ją do trzeciej partii. Dużą sensacją było zwycięstwo Polki z Xiyu Wang, która w trzech poprzednich tygodniach docierała do finałów turniejów na zielonej mączce w Stanach.

W ostatnim meczu na Polkę czekała inna sensacja tej imprezy, Rumuńska kwalifikantka Gabriela Lee. 26-latka zaczęła tydzień od zdecydowanego zwycięstwa z wracającą do gry Sabine Lisicki w pierwszej rundzie eliminacji, a następnie utrzymała ten poziom aż do końca tygodnia. Również w finale Rumunka była zawodniczką dużo lepszą, łatwiej osiągającą przewagę z linii końcowej, podczas gdy Kawa musiała sporo kombinować, zmieniać tempo. Polka w drugim secie prowadziła już 3-0, ale ostatecznie uległa 1-6, 3-6. Nasza reprezentantka słabo zdawała się też znosić upał w Bonita Springs (około 30 stopni celsjusza tego dnia), podczas przerw oblewając się wodą czy przykładając do twarzy lód.

Niedługo po singlowym finale Kawę czekał jeszcze półfinał (i ewentualny finał) debla w parze z Olgą Govortsovą. Polka i Białorusinka ograły łatwo Whitney Osuigwe i Renatę Zarazuę, a w boju o tytuł musiały zmierzyć się z Timeą Babos i Nao Hibino. Mimo tego, że było to jej trzecie wyjście na kort w ciągu sześciu godzin, Kawa wciąż trzymała się świetnie fizycznie i wspólnie z Govortsovą doprowadziły do super tie-breaka. Przy stanie 7-8 niestety Polce przytrafiły się jednak dwie wpadki – najpierw popsuty wolej, a potem smecz w aut.

Chwalińska z powrotem w top 200, drugi największy tytuł w karierze

Maja Chwalińska zagrała w turnieju W60 w Pradze. Polka na początku roku zdobyła swój czwarty tytuł ITF w Monastyrze (pula nagród 25 tysięcy dolarów), ale takiej rangi jak w Pradze miała na swoim koncie tylko jeden (Warszawa dwa lata temu). Nierozstawiona Chwalińska przez drabinkę przeszła jednak jak burza, po drodze do finału nie tracąc nawet jednego seta. Tylko Despina Papamichail i Barbara Gatica były w stanie dotrzeć z nią do tie-breaka.

W finale na Maję czekała rozstawiona z jedynką Ekaterine Gorgodze (118-te miejsce w rankingu WTA). Z zawodniczką tak wysoko sklasyfikowaną Polka nie grała od ponad trzech lat, nigdy też takiej nie pokonała. Z niewyjaśnionych przyczyn finał w Pradze nie był transmitowany (poprzednie mecze Chwalińskiej były), kibice mogli więc tylko z wyników na żywo podziwiać jak Polka sprawnie pokonuje Gruzinkę 7-5, 6-3. To zwycięstwo pozwoli naszej reprezentantce wrócić do top 200 rankingu WTA i osiągnąć swoją najlepszą pozycję w tym zestawieniu (176).

Falkowska przegrywa dopiero we wtorkowym finale

Z uwagi na opady deszczu mocno przedłużył się występ Weroniki Falkowskiej w Santa Margherita di Pula. W sobotę i niedzielę udało się rozegrać zaledwie kilka punktów we wszystkich spotkaniach. Weronika wcześniej przegrała w ćwierćfinale deblowym wspólnie z Niną Radisić, ale wciąż znajdowała się w drabince singlowej. Półfinał z Marią Bondarenko Polka wygrała w poniedziałek, na finał przeciwko najwyżej rozstawionej Sarze Bejlek trzeba było czekać do wtorku.

Przed meczem z Bejlek Falkowska pokonała już trzy zawodniczki z top 500 rankingu WTA, ale 16-letnia Czeszka była jej pierwszą rywalką z czwartej setki w tym turnieju. Polka zdecydowanie nie stała na straconej pozycji, momentami pięknie funkcjonował bekhend, a w pierwszym secie dwukrotnie serwowała po seta (raz prowadząc nawet 5-4, 40-15). Słaby tie-break ustawił jednak to spotkanie, a w drugim secie kompletnie zabrakło już regularności. Mimo wszystko, to już kolejny dobry start Weroniki w ostatnim czasie, a także jej pierwszy finał w turnieju o puli nagród 25 tysięcy dolarów. 

Urszula Radwańska wybrała się do hiszpańskiego Tossa de Mar, ale przegrała w tamtejszym turnieju ITF z Japonką Mei Yamaguchi. Przeciwniczka przeszła przez drabinkę kwalifikacyjną i w starciu z doświadczoną Polką ciężko było dawać jej jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. W tie-breaku drugiej partii Radwańska była już dwie piłki od wygranej, ale to Japonka zgarnęła cztery punkty z rzędu i ostatecznie cały mecz, po ponad trzech godzinach walki.

Dwie Polki bez powodzenia próbowały zakwalifikować się do turnieju W25 w Splicie. Aleksandra Julia Jeleń wygrała z Kerstin Peckl, ale po dramatycznej końcówce uległa 19-letniej Victorii Borodulinie 9-11 w super tie-breaku.

Szesnastą porażkę z rzędu zaliczyła Urszula Nebelska, przegrywając 2-6, 3-6 z debiutującą w profesjonalnych rozgrywkach Bośniaczką Eną Baltic. We wszystkich tych spotkaniach, Polka wygrała zaledwie jednego seta (w sierpniu zeszłego roku). Jeleń i Nebelska wystąpiły też w deblu, ale nie wspólnie (Jeleń zagrała ze wspomnianą Peckl). Te występy również nie zapadną w pamięć, Polkom udało się wywalczyć razem tylko pięć gemów.


Turnieje rangi Challenger oraz ITF możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 3150 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 1100 PLN, bonus 100% do 2050 PLN oraz 30 dni gry bez podatku!

Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!

Fan gry przy siatce i jednoręcznych bekhendów, miłośnik cyklu ATP Challenger Tour. W wolnych chwilach - student.