Kaśnikowski wygrywa turniej ITF we Wrocławiu! [PODSUMOWANIE]

Kaśnikowski - ITF
Maks Kaśnikowski (fot. Jan Engel)

Maks Kaśnikowski zdobył swój pierwszy zawodowy tytuł na rodzimej ziemi we Wrocławiu. Oprócz niego kilku Polaków zagrało w Challengerze w Troyes, kolejny finał deblowy zaliczyła Weronika Falkowska. Jak poszło pozostałym?

Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis

Dwudziestu sześciu w kwalifikacjach, ilu wywalczyło awans?

Wyjątkowo zaczniemy od wspomnianego turnieju we Wrocławiu, gdzie dwudziestu sześciu reprezentantów Polski stanęło na starcie trzystopniowych eliminacji. Makary Adamek, Albert Chudy, Marcel Dzieło, Maciej Matuszczyk, Kacper Nawój i Piotr Siekanowicz odpadli w bratobójczych pojedynkach pierwszej rundy. Dla trzech z nich był to pierwszy profesjonalny występ w tym sezonie, zaś Dzieło, Matuszczyk i Siekanowicz dopiero debiutowali w zawodowych rozgrywkach.

Oprócz tego na tym etapie pożegnaliśmy też Filipa Bojko, Mateusza Cisło, Piotra Czaczkowskiego, Lecha Gontara, Dariusza Kuczyńskiego, Mateusza Kułakowskiego, Oliviera Mancewicza, Gabriela Matuszewskiego, Michała Matuszewskiego i Błażeja Sopolińskiego. Z tej dziesiątki tylko Kułakowski, Matuszewski (Gabriel) i Sopoliński grali przedtem jakikolwiek mecz w tym sezonie, dla Bojko, Gontara i Mancewicza były to zawodowe debiuty.

W ten oto sposób w drugiej rundzie kwalifikacji zostało nam już tylko dziesięciu graczy. Z sześciu, którzy odpadli na tym etapie dosyć niespodziewanie seta urwał tylko Maksymilian Samojłowicz, o mały włos nie pokonując Svyatoslava Ilnytskyyego, niedawnego pogromcy Kułakowskiego czy Gabriela Matuszewskiego. Marcel Politowicz fatalnie wylosował trafiając na rozstawionego z dwójką Gian Marco Ortenziego. Żadnych szans nie mieli Kamil Kowal, czy debiutujący w zawodowych rozgrywkach Kacper Szymkowiak. Być może trochę więcej mogliśmy spodziewać się po Bartłomieju Andrzejczaku czy grającym w Stanach dla Purdue University Piotrze Galusie.

W finałowej fazie kwalifikacji ostało się zatem czterech Polaków. Jednego musieliśmy zobaczyć w głównej drabince, gdyż na przeciwko sobie stanęli Przemysław Michocki i Sandro Szic. Ten pierwszy zwrócił na siebie ostatnio uwagę występami w Superlidze (dobre mecze z Jerzym Janowiczem i Jaroslavem Pospisilem, troszeczkę wyprzedzając fakty po Wrocławiu też z Danielem Michalskim), ale po ciężkiej walce uległ swojemu 19-letniemu koledze w super tie-breaku.

Jasza Szajrych przegrał w dwóch setach ze Słowakiem bez rankingu Matejem Galikiem, ale jego przeciwnik w ostatnim czasie regularnie obija się o punkty ATP i urywał już nawet sety kilku niezłym graczom takim jak Domagoj Biljesko czy Bozo Barun. Nie zawiódł za to najwyżej rozstawiony Michał Mikuła, bardzo łatwo wygrywając oba swoje spotkania i awansując do głównej drabinki (w pierwszej rundzie miał wolny los).

Kolejne mecze polsko-polskie, przegrane z Czechami

Do rywalizacji w głównej drabince przystąpiło oprócz Mikuły i Szica jeszcze dziesięciu Polaków. Aż trzech z nich odpadło w bratobójczych pojedynkach – genialnie spisujący się na krajowym podwórku (9 miejsce w rankingu PZT, niedawno zmiótł konkurencję podczas mistrzostw Polski do lat 23) Juliusz Bienkiewicz przegrał z Maciejem Rajskim, Aleksander Orlikowski po trzech gemach poddał mecz z Szymonem Kielanem, a Michał Mikuła urwał seta Maksowi Kaśnikowskiemu.

Pierwszej przeszkodzie nie podołali jeszcze Alan Bojarski, Michał Dembek i Sandro Szic. Co ciekawe wszystkich wyeliminowali reprezentanci naszych południowych sąsiadów. Ten ostatni był dosyć blisko ogrania innego kwalifikanta Vojtecha Vlkovskiego, zaś Dembek w pierwszym meczu po dwóch miesiącach przerwy uległ Tomasowi Jirouskowi. Bojarski wywalczył tylko dwa gemy z Filipem Dudą, który z Polakami ostatnio gra ciągle – pokonał już w tym roku Kamrowskiego i Taczałę, a przegrał z Pieczkowskim.

Gwarantowany polski finalista, Terczyński kontra Borg

Już w czwartek było wiadomo, że w finale we Wrocławiu będziemy mieli Polaka. Szymon Kielan, Maciej Rajski i Yann Wójcik wygrali bowiem swoje spotkania, a w ostatniej drugiej rundzie w dolnej połówce drabinki mierzyli się ze sobą Jerzy Janowicz i Maks Kaśnikowski. Ten hitowy pojedynek przy stanie 2-2 w trzecim secie musiał zostać przerwany z uwagi na zapadające ciemności.

Na tym etapie odpadł jedyny pozostały Polak z górnej części drabinki, Mateusz Terczyński. Sparingpartner Huberta Hurkacza grał w tym roku zawodowo dopiero drugi raz, po tym jak załapał się jako zmiennik na eliminacje turnieju ATP 250 w Stuttgarcie. 26-latek zaprezentował się we Wrocławiu zdecydowanie powyżej oczekiwań, pokonując byłego 136-tego tenisistę świata Jana Satrala, a następnie tocząc fenomenalny pojedynek z Leo Borgiem. W drugim secie Terczyński obronił dwie piłki meczowe, ale ostatecznie uległ 3-6, 7-6, 6-7 po prawie trzech i pół godzinach gry.

Dwa polskie ćwierćfinały, polski półfinał i końcowy triumf

Kaśnikowski wygrał cztery gemy z rzędu by dokończyć swoje spotkanie z Janowiczem. Dla byłego półfinalisty Wimbledonu turniej zakończył się więc podobnie jak w Bytomiu – porażką w drugiej rundzie z utalentowanym Polakiem (wtedy z Kielanem). Maks tego samego dnia musiał grać ćwierćfinał z Yannem Wójcikiem, ale ewidentnie problemów fizycznych nie miał, oddając mu zaledwie cztery gemy.

W drugim bratobójczym meczu w ostatniej ósemce zmierzyli się ze sobą wspomniany Kielan i Maciej Rajski. Zdecydowanie lepszym zawodnikiem był ten drugi, a mimo powrotu nastolatka w pierwszej partii ze stanu 2-5 do 5-5, 31-latek dosyć łatwo zamknął spotkanie i zapewnił sobie pojedynek o finał z Kaśnikowskim.

Maks bez problemu kontynuował swoją drogę przez śmietankę polskiego tenisa, pokonując Rajskiego 6-3 6-2. W ten sposób dotarł do swojego pierwszego finału w zawodowym turnieju, a w niedzielny poranek we Wrocławiu zgarnął też premierowy tytuł. Petr Nouza postawił mu trudne warunki, ale Kaśnikowskiemu udało się wywalczyć kluczowe przełamanie przy 3-3 w ostatniej partii i dowieźć je do końca.

Co to oznacza dla rankingu Maksa? Po Wimbledonie awans na około 610-615 miejsce w rankingu ATP, oczywiście najwyższe jakie do tej pory zajmował. W połączeniu z dobrym występem w Poznaniu, naprawdę mocne dwa starty Polaka i duże nadzieje na dalszy rozwój.

Debel tym razem bez Polaka w finale

Również w grze podwójnej zdominowaliśmy turniej we Wrocławiu (przynajmniej pod względem liczebnym), wystawiając aż piętnastu zawodników. Pary Andrzejczak/Kowal, Bojarski/Szic i Lis/Terczyński pożegnały się na pierwszym etapie rywalizacji przegrywając z innymi Polakami, mało szczęścia mieli Galus i Kułakowski wpadając na najwyżej rozstawionych Dana Alexandru Tomescu i Brandona Walkina. Z kolei z turniejową dwójką odpadł Adamek, któremu partnerował Svyatoslav Ilnytskyy.

Z Jirim Barnatem i Filipem Dudą (czyli właśnie drugą najwyżej rozstawioną parą) odpadli w ćwierćfinale Czaczkowski i Matuszewski, nie poradził sobie też Michocki grający z reprezentującym w zawodowym tenisie Włochy Sebastianem Brzezińskim. Dużą niespodziankę sprawił za to Szajrych w parze ze Słowakiem Matejem Galikiem, eliminując wspomnianych Tomescu i Walkina. W turnieju pozostawałi też Dembek i Wójcik.

Niestety w przeciwieństwie do Bytomia, nie doczekaliśmy się tym razem Polaka w finale debla. Szajrych i Galik dzielnie walczyli z Maxem Alcala Gurrim i Bruno Pujolem Navarrą (3-6, 6-4, 8-10), zaś Barnat i Duda kontynuowali swój bezproblemowy przejazd po całej drabince, pokonując w dwóch setach Dembka i Wójcika (ale w finale ulegli nierozstawionym Hiszpanom).

Niewykorzystane okazje w Troyes

Dobrą szansą dla Daniela Michalskiego, Filipa Peliwo i Kacpra Żuka wydawała się impreza rangi Challenger 50 (niejaki most pomiędzy Challengerami a turniejami ITF) w Troyes. Michalski pokonał w trzech setach Pedro Boscardina Diasa i zdecydowanie mógł mieć apetyt na więcej, ale w drugiej rundzie przegrał 7-5, 4-6, 2-6 z Raulem Brancaccio, tym samym który tydzień temu ograł Peliwo w Mediolanie. Włoch w ostatnim czasie naprawdę świetnie czuje forhend i doskonale rozdzielał nim uderzenia, a do tego w trzeciej partii Michalski trochę nie dojechał już mentalnie.

Żuk wylosował natomiast tragicznie, wpadając od razu na rozstawionego z dwójką Thiago Agustina Tirante. Nie znaczy to, że przeciwnik był nie do ogrania, ale przy obecnym braku rytmu meczowego i pewności siebie Kacpra, potrzebny był poziom, który ostatnio rzadko u Polaka oglądamy. Kluczowy był gem przy 5-6 w pierwszej partii, gdzie Tirante miał trochę szczęścia ze złym odbiciem piłki by wyjść na dwie piłki setowe. W drugim secie Argentyńczyk bardzo się już rozpędził, a Żukowi ciężko było wytrzymywać jego podkręcanie tempa z forhendu. Tirante ostatecznie zafundował Polakowi już szóstą porażkę z rzędu.

Peliwo w eliminacjach pokonał przez krecz Inigo Cervantesa, swego czasu gracza z pierwszej setki rankingu ATP, ale obecnie grającego dosyć sporadycznie. W decydującej rundzie nie poradził sobie jednak z najwyżej rozstawionym Adrianem Andreevem. W decydujących momentach Bułgar nie oddawał prawie nic za darmo, a Peliwo mimo próby odważnej gry miał kłopoty z poprawnym wykonywaniem i wykańczaniem akcji.

Jedynym deblistą w Challengerach w tym tygodniu był Piotr Matuszewski. Jego partnerem, podobnie jak Ostrawie, był Vitaliy Sachko, ale Polak i Ukrainiec odpadli w pierwszej rundzie z Albano Olivettim i Fernando Rombolim. O pierwszej partii zadecydowało tylko jedno mini-przełamanie w tie-breaku, gdy fantastycznym returnem z jednoręcznego bekhendu popisał się Francuz. Olivetti dołożył do tego, jak zwykle, kapitalne serwowanie (w 2012 roku podczas Challengera w Bergamo zmierzono mu drugi najszybszy serwis w historii tenisa, 257,5 km/h). Drugi set rozpoczął się od prostego błędu Sachko przy decydującym punkcie i tak już dalej to poszło, a mecz zakończył się wynikiem 6-7, 1-6.

Ciaś odpada w II rundzie, Marek i Taczała w Popradzie

Drugi tydzień z rzędu w drugiej rundzie odpadł w Monastyrze Paweł Ciaś, tym razem ulegając Enzo Wallartowi 5-7, 1-6, mimo prowadzenia w pierwszym secie 5-3. Głupio się powtarzać, ale wciąż dziwnie wygląda decyzja Polaka żeby zagrać w Tunezji na kortach twardych, szczególnie przy rozgrywanym w tym samym tygodniu turnieju ITF we Wrocławiu.

Zamiast do Wrocławia, Wojciech Marek i Dawid Taczała zdecydowali się na wyjazd do Popradu. Ten pierwszy dopiero wraca po bardzo długiej przerwie spowodowanej kontuzją i był to dla niego drugi mecz w tym roku (nie licząc wspomnianych mistrzostw Polski do lat 23, gdzie przegrał w ćwierćfinale z Michałem Mikułą). Marek podobnie jak w Bytomiu nie dał rady ugrać spotkania w głównej drabince, przegrywając 3-6, 4-6 z Samuelem Puskarem. Taczała musiał walczyć w eliminacjach, ale uległ po super tie-breaku Jorisowi Hooglandowi. Polacy zagrali też razem debla, ale w pierwszej rundzie odpadli z bardzo trudną parą Vladyslav Orlov/David Poljak.

Nieudany rewanż Falkowskiej z Kraus, finał deblowy

W imprezie W25 w Vaihingen Weronika Falkowska pokonała w pierwszej rundzie Leonie Kung, tę samą która swego czasu była rywalką Igi Świątek w finale Wimbledonu juniorek. W drugiej rundzie zmierzyła się za to z Sonją Kraus, znaną Weronice już osobiście z przegranego w tym roku finału w Villach. Ponownie potrzebne były trzy sety, ale niestety zwyciężyła Austriaczka, chociaż Falkowska przy stanie 6-4, 5-3 miała już piłkę meczową.

Dużo lepiej Polka pokazała się w deblu, grając z Anną Siskovą, która niedawno pokonała ją w finale gry podwójnej w Poertschach. Po dwóch prostszych zwycięstwach niedawne rywalki wpadły na Ekaterinę Makarovą i Ekaterinę Reyngold, a w super tie-breaku kilka razy świetnym instynktem przy siatce błysnęła Siskova, bardzo ostro zagrzewana do boju przez Weronikę. Polka i Czeszka przegrały dopiero w finale z parą Angela Fita Boluda i Emily Seibold.

Do tego samego turnieju próbowała dostać się też Ania Hertel, ale w ostatniej rundzie eliminacji odpadła z Anetą Kucmovą. Warto jednak wspomnieć, że Czeszka znajduje się teraz w świetnej formie. Wygrana z Hertel była jej dwunastą z rzędu (po zdobyciu tytułów w Banja Luce i w Krsko), a licznik zatrzymał się dopiero w półfinale na piętnastu.

Pierwszy raz w tym roku w kwalifikacjach w Prokuplje pojawiła się Natalia Pietras. Polka po raz dwudziesty czwarty w karierze próbowała przejść eliminacje do imprezy ITF, ale jeszcze nigdy jej się to nie udało. Tym razem przegrałą 5-7, 4-6 z Daną Charintcevą, a jest to już jej dwunasta porażka z rzędu.


Turnieje rangi Challenger oraz ITF możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 3150 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 1100 PLN, bonus 100% do 2050 PLN oraz 30 dni gry bez podatku!

forbet baner

Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!

Fan gry przy siatce i jednoręcznych bekhendów, miłośnik cyklu ATP Challenger Tour. W wolnych chwilach - student.