Dwa singlowe tytuły ITF w wykonaniu naszych reprezentantów to naprawdę rzadkość w jednym tygodniu. Szkoda, że oba osiągnięte zostały w turniejach nietransmitowanych, ale dwudzieste z rzędu zwycięstwo Daniela Michalskiego i pierwszy tytuł Mai Chwalińskiej po kłopotach z depresją to bardzo dobry prognostyk na rozpoczynający się sezon.
Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis
Michalski wciąż nie do ogrania w „piętnastkach”
W Kairze już w pierwszej rundzie doszło do bratobójczego pojedynku między Danielem Michalskim a Piotrem Gryńkowskim. Ten pierwszy, najwyżej rozstawiony w całym turnieju, oddał siedem lat starszemu koledze tylko dwa gemy. W poprzednim sezonie trochę już pisaliśmy o dziwnym doborze startów Michalskiego, który pomimo trzech męskich ITF-ów wyższej rangi (M25) zdecydował się na start w „piętnastce” w stolicy Egiptu. Polak ponownie pokazał, że na tym poziomie po prostu nie ma sobie równych, przegrywając jednego seta w całym turnieju, w półfinale z Rosjaninem Denisem Klokiem.
Czwarty tytuł w ciągu ostatnich czterech miesięcy (a szósty w karierze) Michalski zapewnił sobie wygraną w finale z innym zawodnikiem naszych wschodnich sąsiadów, Andreyem Chepelevem. Najważniejszym momentem spotkania okazał się gem przy stanie 6-5 dla Rosjanina w pierwszym secie, gdy Daniel musiał przełamać, aby doprowadzić do tie-breaka. Od tamtego momentu zdominował rywalizację, wygrywając 7-6 6-2. Dla Michalskiego to już dwudziesta wygrana z rzędu na tym poziomie (w międzyczasie zaliczył dwie porażki w eliminacjach Challengerów, jedną przez krecz). Do tego Polak dobrze zaprezentował się też w deblu, gdzie wraz Benjaminem Lockiem dopiero w finale ulegli parze Ray Ho/Grigoriy Lomakin.
Rajski zaczyna sezon, Kielan vs. Bertrand po raz drugi
Maciej Rajski rozpoczął swój sezon w turnieju o puli nagród 15 tysięcy dolarów w Antalyi. Już w pierwszym spotkaniu musiał grać z rozstawionym czwórką Hiszpanem Carlosem Lopezem Montaguedem i dosyć niespodziewanie pokonał rywala 13-11 w super tie-breaku, broniąc dwie piłki meczowe (w turniejach głównych ITF gra się trzecie sety w normalnym formacie, ale przy dużych opadach deszczu w trakcie tygodnia można wprowadzić takie zamienne rozwiązanie). Dopiero w sobotę Rajski grał drugą rundę turnieju singlowego z Bogdanem Apostolem, ale przegrał z Rumunem z szóstej setki światowego rankingu 3-6 4-6. Rywal w całym turnieju doszedł do aż do finału.
Szymon Kielan drugi tydzień z rzędu wpadł w pierwszej rundzie turnieju w Monastyrze na rok młodszego Francuza Robina Bertranda. Pierwszy pojedynek zakończył się wygraną Polaka, ale powtórka należała już do rywala, który wygrał ten mecz bardzo zdecydowanie, przełamując cztery razy w ciągu zaledwie sześćdziesięciu trzech minut.
Na pocieszenie pozostał debel, gdzie w parze z Hazemem Nawem Kielan dotarł do półfinału. Co ciekawe, z uwagi na pogodę, w przypadku awansu do finału Szymon grałby w niedzielę trzy mecze jednego dnia. Jeszcze ciekawsza była sytuacja jego partnera, gdyż Syryjczyk o wcześniejszej godzinie grał też półfinał singla. Finał (z jego udziałem) przełożono na niedzielę, a od konieczności wystąpienia w kolejnym meczu deblowym „uratowała” go porażka pary Kielan/Naw z Chińskim duetem Hanwen Li/Bu Yunchaokete.
“Dzień konia” i czwarty tytuł Chwalińskiej
Jest takie piękne powiedzenie „dzień konia” i zupełnie nie wiem, jak inaczej nazwać to co Maja Chwalińska pokazała w sobotę w turnieju W25 w Monastyrze. Polka znalazła się w ćwierćfinale po dwóch meczach wygranych w dwóch setach, w tym z Tamirą Paszek, czyli niegdyś zawodniczką trzeciej dziesiątki rankingu WTA. Z uwagi na opady deszczu, Maja musiała w sobotę zagrać aż dwa spotkania, ale chyba nieszczególnie to odczuła, bo dwie niebezpieczne rywalki odprawiła w dwie godziny i czterdzieści pięć minut, tracąc tylko cztery gemy.
Na pierwszy ogień poszła najwyżej rozstawiona w całej imprezie Isabella Shinikova (220-ta w rankingu WTA), a następnie Chwalińska również bezproblemowo ograła utalentowaną 18-letnią Włoszkę Lisę Pigato. Pierwsze zwycięstwo było sporą niespodzianką, w drugim meczu można było się spodziewać, że reprezentantka Polski będzie miała swoje szanse, ale nikt nie mógł przewidzieć takiej dominacji.
W niedzielnym finale, Maja ograła 20-letnią Carole Monnet, cały turniej nie tracąc żadnego seta. Chwalińska wszystkie swoje dotychczasowe tytuły ITF wygrała latem w roku 2019-tym, zgarniając trzy z rzędu w Bytomiu (W25), Grodzisku Mazowieckim (W25), i Warszawie (W60). Polka dokonała tego wyczynu w zaledwie dziewiętnaście dni. Potem przyszła jednak znaczna obniżka formy, do tego kontuzje i leczenie depresji, a Maja w kolejnym finale nie zagrała aż do turnieju w Monastyrze.
Start niemal identyczny jak w zeszłym tygodniu zaliczyła w Kairze Rozalia Gruszczyńska. Ponownie przez eliminacje Polka przeszła jak burza (straciła tylko pięć gemów), ale nie poradziła sobie w pierwszej rundzie turnieju głównego. Tam nie poradziła sobie z Japonką Honoką Kobayashi. Mecz trwał prawie cztery godziny, a nasza reprezentantka ma czego żałować, ponieważ w pierwszym secie nie wykorzystała prowadzenia 5-0, przegrywając siedem kolejnych gemów.
Turnieje rangi Challenger oraz ITF możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 2350 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 100 PLN oraz 14 dni gry bez podatku!
Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!