Miniony tydzień to przede wszystkim turniej ITF w Poznaniu. Dwóch Polaków zdobyło pierwsze punkty ATP, w singlu rewelacyjnie prezentował się Olaf Pieczkowski. Aż czworo naszych reprezentantów grało w tym tygodniu finały deblowe – Michał Dembek (Poznań), Weronika Falkowska (Brunszwik) i Szymon Kielan razem z Yannem Wójcikiem (Celje).
Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis
Piątka przechodzi eliminacje w Poznaniu
Talex Open, czyli Międzynarodowe Mistrzostwa Wielkopolski w Tenisie, to ostatnia tegoroczna impreza ITF w Polsce. Na starcie eliminacji stanęło aż dwudziestu czterech Polaków, a dziewięciu z nich odpadło w pierwszej rundzie. W bratobójczych pojedynkach ulegli Mateusz Cisło, Kacper Nawój, Marcel Politowicz, Karol Romer, Sandro Szic i Sebastian Usiądek. Ten ostatni grał pierwszy raz w tym sezonie, Romer debiutował w zawodowym cyklu. Tylko po kilka gemów z zagranicznymi rywalami wygrali Dariusz Kuczyński i Mikołaj Plenkiewicz, 9-11 w super tie-breaku przegrał Maksymilian Samojłowicz (z posiadającym polskie obywatelstwo, ale grającym dla Włoch Sebastianem Brzezińskim).
Kolejna runda wciąż pełna była meczów między dwoma Polakami – tak przegrali Bartłomiej Andrzejczak, Filip Bojko, Maciej Matuszczyk i Piotr Sowiński. Sporą sensację sprawił Mikołaj Lis, eliminując rozstawionego z jedynką Piotra Kusiewicza. Na tym etapie z turnieju odpadli też dobrze spisujący się w tym roku w Superlidze Przemysław Michocki, oraz Karol Tomański.
W ten oto sposób mieliśmy już gwarantowanych dwóch kwalifikantów z Polski, a w najlepszym przypadku mogło być ich pięciu. Tak też się stało – Lis pokonał Piotra Czaczkowskiego, a Juliusz Bienkiewicz Dawida Wiśniewskiego. Do tego kwalifikację uzyskali też Gabriel Matuszewski, Michał Matuszewski i Piotr Zgoła. Tylko jeden zawodnik który przeszedł eliminacje nie był Polakiem.
Pierwsze punkty Berkiety i Lisa
Dzięki temu ponad połowa zawodników w głównej drabince reprezentowała biało-czerwone barwy (17/32). Znowu musiało dojść do wielu polsko-polskich pojedynków, a aż pięciu naszych graczy walczyło o swój pierwszy punkt ATP. Nie udało się Bienkiewiczowi, który przegrał z Mateuszem Terczyńskim, podobnie Michałowi Matuszewskiemu, który uległ Olafowi Pieczkowskiemu. Pasjonujący pojedynek z rozstawionym z czwórką Vladyslavem Orlovem stoczył Goran Zgoła, a być może gdyby udało mu się wygrać pierwszego seta ze stanu 5-3, zakończyłby ten mecz z pierwszym punktem ATP. Ukrainiec na korcie w ogóle nie przeważał, ale był sprytniejszy i odporniejszy fizycznie.
W rankingu ATP tydzień po imprezie w Poznaniu będą jednak klasyfikowani Tomasz Berkieta i Mikołaj Lis. Ten pierwszy w poprzednim roku został wybrany najlepszym zawodnikiem do lat 16-tu juniorskiego cyklu Tennis Europe i cieszy się dużym zainteresowaniem sponsorów. W swoim trzecim zawodowym starcie pokonał sklasyfikowanego w dziesiątej setce rankingu ATP Omara Brigidę 7-5, 1-6, 6-3.
“Przede wszystkim grałem sam ze sobą, bo w poprzednich dwóch meczach wychodziłem na kort przytłoczony atmosferą tego, że gram o punkt ATP i to mnie trochę stresowało. Dzisiaj udało mi się w pierwszym secie przewalczyć to i zacząć grać na swoim poziomie. Później niestety myśli wróciły, ale na szczęście przy 2-3 (w trzecim secie) udało mi się odzyskać głowę i zacząć grać z powrotem” powiedział Polak po wygranym spotkaniu.
Lis był dużo większym zaskoczeniem. Mimo braku sukcesów juniorskich czy wcześniejszych zwycięstw w kwalifikacjach ITF, 19-latek przeszedł trzystopniowe eliminacje i pokonał Dominika Recka 7-6, 6-1, zachwycając przede wszystkim potężnym serwisem. Po przegraniu kilku gemów na początku meczu Polak przekonywał sam siebie, że “zaraz zacznie wchodzić” i trzeba przyznać, że zaczęło.
“Przez cały turniej do tego momentu nie skupiałem się za bardzo na wyniku, tylko na tym co ustaliłem z trenerem, żeby podążać za tym planem. Można tak powiedzieć, że sobie to wmówiłem, że będę miał ten pierwszy punkt ATP do końca roku, i że w przyszłości będę top 10 w ATP. To moim zdaniem kwestia czasu, to wszystko nastąpi. To jest pierwszy krok i będzie na pewno tego więcej” powiedział nam 19-latek po wygranej z Reckiem.
W bratobójczych pojedynkach odpadli też Michał Dembek, Gabriel Matuszewski, oraz grający pierwszy raz w tym sezonie Filip Kolasiński. Z turniejem w pierwszej rundzie pożegnali się Mateusz Kułakowski i Borys Zgoła. Ten drugi miał cztery piłki setowe w tie-breaku z Patrikiem Riklem, ale niestety ich nie wykorzystał i w kolejnym secie nie ugrał już nawet gema.
Matuszewski ogrywa Ciasia, trzech Polaków w ćwierćfinale
Tak oto aż dziewiątka Polaków wylądowała w rundzie drugiej. Troje z nich wpadło na topowych zawodników tego turnieju. Michał Mikuła w drugim secie prowadził już 5-2, ale nie dał rady rozstawionemu z jedynką Rudolfowi Mollekerowi. Lis miał swoje szanse w pierwszej partii, ale uległ Orlowowi 5-7, 0-6, a Terczyński nie sprawił kłopotów numerowi dwa Talex Open, którym był Georgii Kravchenko.
Pozostała szóstka mierzyła się w kolejnych bratobójczych pojedynkach. Jasza Szajrych nie zasłużył na wynik 3-6, 1-6 z Maciejem Rajskim, grając bardziej agresywnie niż zwykle i w pierwszej partii naprawdę sprawiając, że doświadczony Polak musiał wejść na wyższe obroty. Pieczkowski był znacznie solidniejszy od Berkiety, za to olbrzymią sensację sprawił Piotr Matuszewski, ogrywając 3-6, 6-2, 7-6 Pawła Ciasia.
Po pierwszej partii mecz zdawał się zmierzać dokładnie tam gdzie można było się spodziewać, ale Ciaś na pół godziny kompletnie wypadł z rytmu i w drugim secie w zasadzie nie potrafił zmieścić piłki w korcie. Decydująca partia to był koncert serwowania Matuszewskiego – przez dwanaście gemów nie zobaczyliśmy żadnej równowagi. W tie-breaku Ciaś grał bardzo nerwowo, a Piotr wytrzymywał z nim nawet bardzo długie wymiany, ostatecznie sięgając po to bardzo niespodziewane zwycięstwo.
Rajski kontra Molleker po raz trzeci, Pieczkowski w gazie
Warto wspomnieć, że dla Matuszewskiego był to pierwszy singlowy turniej w sezonie (nie licząc Mistrzostw Polski). Niestety te obciążenia fizyczne okazały się za duże i mimo prowadzenia 5-2 z Valerio Aboianem, Polak przegrał kolejne sześć gemów i poddał spotkanie. Świetnie spisał się za to Pieczkowski, eliminując w dwóch setach Kravchenkę, czyli zwycięzcę tegorocznego ITF-a w Bytomiu. Olaf nigdy wcześniej nie pokonał zawodnika z pierwszej pięćsetki rankingu ATP.
Rajski z Mollekerem grał już dwukrotnie w Szczecinie, przegrywając cztery lata temu, ale rewanżując się w poprzednim sezonie. Wtedy rewelacyjną bronią był slajs Macieja, z którym Niemiec kompletnie nie umiał sobie poradzić. Tym razem jednak zabrakło konsekwencji w planie gry, a słynny znak firmowy Rajskiego nie był tak regularny jak zwykle.
Swój pierwszy półfinał zawodowego turnieju Pieczkowski przegrał z piekielnie solidnym Aboianem 2-6, 3-6. To właśnie Argentyńczyk zakończył cały turniej z tytułem. Olaf ten występ może zaliczyć jednak bardzo na plus i to powinno dać mu wiele pewności siebie przed zbliżającym się juniorskim US Open.
Dembek i Kravchenko w finale debla
Wielu Polaków w grze pojedynczej najczęściej oznacza również wielu Polaków w deblu. Nie inaczej było w Poznaniu, gdzie znów ponad 50% drabinki stanowili nasi reprezentanci (19/32). Na pierwszej rundzie swój udział w turnieju zakończyły w bratobójczych pojedynkach pary Bojko/Matuszczyk, Czaczkowski/Matuszewski, Lis/Michocki i Kusiewicz/Szic. W ćwierćfinale zabrakło też miejsca dla Dawida Taczały, który grał w parze ze Słowakiem Tomasem Lanikiem. Na drugim etapie pożegnaliśmy duety Andrzejczak/Samojłowicz, Szajrych/Terczyński, oraz Kułakowskiego, występującego razem z Aleksandrem Kalininem. Andrzejczak i Samojłowicz zdobyli swoje pierwsze punkty ATP w grze podwójnej (obaj nigdy nie mieli też rankingu singlowego).
Para Ciaś/Matuszewski miała zmierzyć się z najwyżej rozstawionymi Jasonem Taylorem i Brandonem Walkinem, ale Polacy zdecydowali się oddać spotkanie walkowerem. Po drugiej stronie drabinki przeciwko sobie stanęli Pieczkowski/Borys Zgoła i Dembek, grający w parze z Kravchenką. Wyrównany półfinał zapisali na swoje konto Polak i Ukrainiec, którzy w drabince mieli przy swoich nazwiskach numer dwa. Wspomniana para Taylor/Walkin pierwszy raz sprzymierzyła siły w Padwie dwa tygodnie temu, wygrywając tamtejszą “dwudziestkę piątkę”. W Poznaniu Australijczycy powtórzyli ten sukces, pokonując w finale Dembka i Kravchenkę 7-5, 6-3.
Dwa ćwierćfinały Challengerów w grze podwójnej
W deblowych Challengerach wystąpili Karol Drzewiecki i Szymon Walków. Ten pierwszy wraz ze swoim etatowym partnerem Patrikiem Niklasem-Salminenem zagrał w Pradze, gdzie już w pierwszym meczu mieli bardzo ciężką przeprawę z Romanem Andresem Burruchagą i Mariano Navone. Mimo prowadzenia 9-6 w super tie-breaku zrobiło się niebezpiecznie, ale ostatecznie Polakowi i Finowi udało się zamknąć mecz 11-9. Niestety zdecydowanie za silni okazali się w ćwierćfinale Milos Karol i Vitaliy Sachko (1-6, 3-6).
Walków pierwszy raz występował w Banja Luce u boku Sama Verbeeka, a debiut był dosyć udany – Polak i Holender łatwo ograli parę Boris Arias i Federico Zeballos. Byli też faworytami w starciu z Fabianem Fallertem i Hendrikiem Jebensem i prowadzili nawet 4-1 w drugiej partii, ale chwilę później bardzo słabego gema na serwisie zagrał Szymon i rywale łatwo ustawiali sobie punkty returnem. Walków i Verbeek ostatecznie przegrali mecz 3-6, 6-7.
Wypad do Słowenii, Kielan/Wójcik w finale debla
Filip Peliwo zaraz po zdobyciu tytułu w Aldershot ruszył na turniej tej samej rangi do Roehampton. Niestety dwunasty mecz w szesnaście dni to już było dla Polaka trochę za dużo i w drugiej rundzie uległ Maxowi Basingowi 6-3, 3-6, 3-6. Na plus trzeba zaliczyć zwycięstwo z zawsze groźnym Antonem Matusevichem.
Trójka Polaków zamiast na start w Poznaniu zdecydowała się pojechać do Słowenii. Niestety był to wyjazd (przynajmniej w singlu) kompletnie nieudany. Yanna Wójcika po decydującym tie-breaku pokonał Michal Novansky. Szymon Kielan dostał walkowera w pierwszej rundzie, ale niespodziewanie odpadł z Adrianem Kalenderem w drugiej. Maks Kaśnikowski też zakończył swój udział w turnieju w tej fazie, przegrywając bardzo łatwo z Domagojem Biljesko.
Kielan i Wójcik odbili to sobie w grze podwójnej, docierając po raz trzeci z rzędu (wspólnie) do finału turnieju ITF. W pierwszych trzech meczach stracili tylko jednego seta, a Yann zrewanżował się Novanskiemu za porażkę w singlu. Niestety w finale Polacy ulegli bardzo wspieranej lokalnej parze Matic Dimic/Mike Urbanija. Do stanu 6-6 w super tie-breaku mecz był wyrównany, ale następnie przytrafiła się im seria prostych błędów, a Szymon dał upust swojej frustracji rzucając rakietą o kort.
Hit hitów w Brunszwiku
Ćwierćfinał w Brunszwiku był sporym wydarzeniem nie tylko dla polskich kibiców – przeciwko Weronice Falkowskiej (siedem wygranych meczów z rzędu) stanęła 15-letnia rewelacja zawodowego touru, Brenda Fruhvirtova (siedemnaście wygranych z rzędu). Polka wyszła na kort z ciekawym planem taktycznym, ruszając Czeszkę do przodu i często zapraszając ją do gry przy siatce. Zamysł był dobry, pierwszy set był bardzo wyrównany, ale brutalna konsekwencja i regularność nastolatki dała jej osiemnaste zwycięstwo z rzędu (oczywiście Fruhvirtova wygrała cały turniej).
Falkowska zagrała też w debla, występując z Veroniką Erjavec z którą dwa miesiące wcześniej w Braszowie dotarła do finału. Polka i Słowenka powtórzyły ten wynik, przegrywając po super tie-breaku z Martiną Colmegną i Anną Klasen. W decydujących momentach rywalki świetnie serwowały, a kilka razy niepotrzebnie zmieniać kierunek próbowała Erjavec. W kwalifikacjach do tej samej imprezy zagrała Martyna Zaremba, ale była w stanie tylko jednego gema urwać Fabienne Gettwart.
W turnieju W25 w Roehampton wystartowała Urszula Radwańska, ale w pierwszej rundzie musiała poddać mecz przy stanie 6-4, 0-6, 0-3 z Eriką Semą.
Drugi tydzień z rzędu “punktowała” Olga Gołaś (w cudzysłowie, ponieważ według zasad WTA aby znaleźć się w rankingu potrzeba trzech punktowanych występów, chyba że tych zdobytych oczek będzie na raz co najmniej dziesięć). Polka przeszła jednostopniowe kwalifikacje i wykorzystała okazję w głównej drabince, pokonując grającą z dziką kartą Tildę Jagare. Niestety w drugiej rundzie po sześciu gemach Gołaś skreczowała.
W tym samym turnieju singlowy start kompletnie nie wyszedł Weronice Baszak – Polka wygrała tylko trzy gemy z Ellą Haavisto, która co ciekawe kilka miesięcy temu pokonała też Gołaś. 19-latka nadrobiła w grze podwójnej u boku Astrid Wanji Brune Olsen. Dopiero w finale Polka i Norweżka przegrały z Laurą Hietarantą i Laią Petretic (ta pierwsza była partnerką Baszak w Bydgoszczy).
Turnieje rangi Challenger oraz ITF możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 3150 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 1100 PLN, bonus 100% do 2050 PLN oraz 30 dni gry bez podatku!
Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!